Konferencja
o Wielkim G.
Nie wiem,
czy wszyscy już wiecie, ale w literaturze mamy właśnie „Rok WG”, czyli
„Wielkiego Geniusza” (za życia zwano go Witoldem Gombrowiczem). To taki
pisarz, który jest m.in. autorem książki, która się wam
wszystkim zapewne podobała, bo wyśmiewała nauczycieli i wszelkie kanony
lektur obowiązujących w szkole. (Szydziła więc też poniekąd z siebie
samej). Mowa oczywiście o Ferdydurke. Jej wybitny twórca
przyszedł na nasz marny świat równe 100 lat temu i z powodu tej
okrągłej rocznicy wybuchło ogromne zainteresowanie wszystkim co jest z
nim związane. Wydawnictwa wznawiają jego książki, telewizja przypomina
ekranizacje jego dzieł, w teatrach można obejrzeć inscenizacje
dramatów pisarza. Zaś uniwersytety poświęcają „Bohaterowi 2004
Roku” konferencje (nawet międzynarodowe!) i właśnie o jednej takiej tu
powiemy.
„Witold
Gombrowicz – nasz współczesny” to tytuł tygodniowego zjazdu,
który odbywał się od 22 do 27 marca w Krakowie. Uniwersytet
Jagielloński będący gospodarzem tej intelektualnej uczty zaprosił
humanistów z całego świata. Liczna publiczność wysłuchała około
osiemdziesięciu wystąpień. Referenci zaprezentowali rozmaite aspekty
twórczości autora Ferdydurke, toteż wachlarz tematyczny
wykładów był bardzo szeroki. Pewne propozycje prelegentów
wydawały się być absurdalnymi nadinterpretacjami. Zwłaszcza prezentacje
komparytystów wprawiały niekiedy w zadziwienie. Dla przykładu
podamy, że usiłowano porównać Trans-Atlantyk Gombrowicza z
Pamiętnikiem z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego.
Niestety, z powodu ograniczeń czasowych, nie było nam dane poznać
dowodów tego śmiałego, jak na nasze małe rozumki, zestawienia.
Dużo emocji wywoływały polemiki komentujące poszczególne
wystąpienia. Przy ich okazji dawało się odczuć, jak bardzo rozbieżnie
„Spece od Bohatera Roku” wyjaśniają pewne motywy, które
Gombrowicz to w tym, to w tamtym arcydziełku swoim umieszczał.
Jednym
słowem przyklejają twórcy kolejne gęby, przed którymi
tenże całe życie uciekał. (Ile było referatów, tyle nowych gęb
dostał mistrz Witold). A teraz przejdźmy do subiektywnej oceny
wybiórczo wysłuchanych referatów. Kilka odczytów
było bardzo ciekawych.
Autor
najznakomitszego wykładu to Olaf Kühl z Berlina, obok niego –
Stefan Chwin, który (o ironio) poruszył problem zbiorowej
odpowiedzialności wyjaśniając dlaczego Gombrowicz nie potrafił polubić
narodu Niemieckiego. Ale idźmy po kolei. Kühl
zaprezentował
sylwetki Gombrowicza, Wilde’a i Gide’ w referacie Ego i autentyczność,
z którego to wystąpienia wynikało, że Gombrowicz propaguje „ja”,
lecz go nie zna, głosi potrzebę docierania do rzeczywistości, ale od
szczerości ceni sobie bardziej styl, jako maskę ochronną.
Dużo
do myślenia dawał odczyt Chwina zatytułowany: Czy Gombrowicz może nam
dzisiaj pomóc w spotkaniu z Niemcami? Przypomniał nam o tym, że
wielka literatura nie pomaga nam w czymkolwiek, ona tylko odsłania
niektóre niuanse naszej egzystencji i w zasadzie utrudnia nam
życie jak może.
Hmm... powieści
Henryka Sienkiewicza chyba nikomu nie utrudniały życia, wręcz krzepiły
serca. Czy to znaczy, że nie były wielkie? Nad tym zastanawiał się
Marek Tomaszewski (Université Lille III) w referacie:
Witold Gombrowicz kontra Henryk Sienkiewicz; spór na wczoraj czy
na dzisiaj? Wspomniał o nierzeczywistości stworzonej przez autora
Trylogii i jej niedobrych skutkach, jakie wywarła na sposobie myślenia
i działania Polaków. Następnie szeroko omówił dążenia
jego antagonisty pragnącego ponad wszystko dotrzeć do rzeczywistości.
Czy mu się udało? Pozostawiamy Was z tym pytaniem.
Miało
być zgryźliwie i złośliwie o tej konferencji, ale po drodze wisielczy
humor gdzieś się ulotnił. Poza tym, uczciwie trzeba przyznać, że nic
złego nie można o niej powiedzieć. Warto było...
Gośka Czoch
Quelle / źródło: http://www.wsp.krakow.pl/apismo/nr9/kultura.html